[…]Przyznam, że nie do końca rozumiem Pański zarzut, jeśli idzie o moje głębokie tkwienie w mentalności socjalistycznej (przynajmniej tak go zrozumiałem). Ja tylko zadałem pytanie, czy nie sądzi Pan, iż fakt umieszczenia nazwiska zbieżnego z Pańskim, mógł teoretycznie wpłynąć na Pańską karierę lub relacje towarzyskie, a Pan nie miałby na to żadnego wpływu. I tylko o to chodziło. Fakt, że miał Pan to w głębokim poważaniu nie zmienia zasadności tego pytania, a już na pewno, moim zdaniem, nie upoważnia to postawienia takiego zarzutu.
Właśnie o postawienie tego pytania idzie panu Jassie! Gdyby pan zapytał czy bardzo dużo go kosztowało bycie wiernym swoim zasadom, w sytuacji trafienia rykoszetem, to byłaby inna rozmowa. Mam tylko wrażenie, że pan Jasso myli obawę o siebie, dość powszechną, z pójściem na współpracę w wyniku tej obawy.
Jak się bowiem okazuje, przynajmniej z relacji medialnych, zdarzyło się, że ludzie poddawani byli ostracyzmowi bez sprawdzenia prawdziwości czy zasadności zarzutów. Ostatnio czytałem o losie pewnego dziennikarza bodaj z Bydgoszczy, który od czterech chyba lat jest bezrobotny, był poddawany represjom środowisko-towarzyskim etc. Być może to wyjątek, ale się zdarzył, co uzasadniało postawienie takiego pytania. Chyba, że jest Pan zwolennikiem teorii o tym, że gdzie drwa rąbią, tam i drzazgi muszą latać.
Po pierwsze, nie jest Pan w stanie sprawić, że ludzie nie będą padać ofiarą pomówień. To działało od zawsze. Proszę obejrzeć dowolny film policyjny jak się nakłania bandziora do współpracy: „…bo rozpuścimy plotkę, że z nami współpracujesz.”
Po drugie, gdzie byli ci wszyscy obrońcy niesprawiedliwie lustrowanych, gdy gość był bez pracy? Może ma jeszcze inne rzeczy za uszami, a może ma taki charakter, że wywalą go z każdej roboty pod byle pretekstem? Sprawdził Pan wszystkie okoliczności? Bo mnie to śmierdzi. Na kilometr.
A pytanie to było związane z nieodpowiedzialnym według mnie sposobem realizacji procesu lustracji, który na dodatek od lat, a właściwie od początku było prowadzony tak, jakby ktoś chciał go dokładnie zdezawuować.
A jest jakiś proces lustracji? Bo jakoś go nie widdać…
[…]A tym zdaniem to rzeczywiście poszedł Pan dość mocno po bandzie: „Jesteśmy krajem postkomunistycznym, gdzie strach, brak wiedzy i lenistwo tkwi jeszcze głęboko w ludziach”. Ale dyskusja na ten temat wymaga już chyba odrębnego tekstu, jako że fakt iż jesteśmy krajem postkomunistyczny (równie dobrze można używać sformułowania „post sanacyjnym”, ale jak długo?), nie do końca jest równoznaczny z dalszymi Pańskimi stwierdzeniami, a na pewno strach, brak wiedzy i lenistwo nie należą do zasadniczych atrybutów ludzi, którzy żyli w tamtych czasach. Na pewno też nie posuną nas do przodu we wspólnym tworzeniu nowej rzeczywistości. Chyba że to tworzenie zarezerwował Pan już tylko dla pokolenia, które na świat przyszło powiedzmy po roku ’68.
Tylko z jedną rzeczą mogę się zgodzić: nie ma związku pomiędzy komunistyczną przeszłością kraju, a małością większości ludzi.
Sanacja nie była idealna, niemniej to co zostało zrobione wtedy skutkowało jeszcze przez jakiś czas po II wojnie światowej. W tej chwili nie widzę wielu ludzi, których można uznać za „obciążonych” w tamtym stylu. Zatem argument Pański jest słaby.
Panie Lorenzo!
[…]Przyznam, że nie do końca rozumiem Pański zarzut, jeśli idzie o moje głębokie tkwienie w mentalności socjalistycznej (przynajmniej tak go zrozumiałem). Ja tylko zadałem pytanie, czy nie sądzi Pan, iż fakt umieszczenia nazwiska zbieżnego z Pańskim, mógł teoretycznie wpłynąć na Pańską karierę lub relacje towarzyskie, a Pan nie miałby na to żadnego wpływu. I tylko o to chodziło. Fakt, że miał Pan to w głębokim poważaniu nie zmienia zasadności tego pytania, a już na pewno, moim zdaniem, nie upoważnia to postawienia takiego zarzutu.
Właśnie o postawienie tego pytania idzie panu Jassie! Gdyby pan zapytał czy bardzo dużo go kosztowało bycie wiernym swoim zasadom, w sytuacji trafienia rykoszetem, to byłaby inna rozmowa. Mam tylko wrażenie, że pan Jasso myli obawę o siebie, dość powszechną, z pójściem na współpracę w wyniku tej obawy.
Jak się bowiem okazuje, przynajmniej z relacji medialnych, zdarzyło się, że ludzie poddawani byli ostracyzmowi bez sprawdzenia prawdziwości czy zasadności zarzutów. Ostatnio czytałem o losie pewnego dziennikarza bodaj z Bydgoszczy, który od czterech chyba lat jest bezrobotny, był poddawany represjom środowisko-towarzyskim etc. Być może to wyjątek, ale się zdarzył, co uzasadniało postawienie takiego pytania. Chyba, że jest Pan zwolennikiem teorii o tym, że gdzie drwa rąbią, tam i drzazgi muszą latać.
Po pierwsze, nie jest Pan w stanie sprawić, że ludzie nie będą padać ofiarą pomówień. To działało od zawsze. Proszę obejrzeć dowolny film policyjny jak się nakłania bandziora do współpracy: „…bo rozpuścimy plotkę, że z nami współpracujesz.”
Po drugie, gdzie byli ci wszyscy obrońcy niesprawiedliwie lustrowanych, gdy gość był bez pracy? Może ma jeszcze inne rzeczy za uszami, a może ma taki charakter, że wywalą go z każdej roboty pod byle pretekstem? Sprawdził Pan wszystkie okoliczności? Bo mnie to śmierdzi. Na kilometr.
A pytanie to było związane z nieodpowiedzialnym według mnie sposobem realizacji procesu lustracji, który na dodatek od lat, a właściwie od początku było prowadzony tak, jakby ktoś chciał go dokładnie zdezawuować.
A jest jakiś proces lustracji? Bo jakoś go nie widdać…
[…]A tym zdaniem to rzeczywiście poszedł Pan dość mocno po bandzie: „Jesteśmy krajem postkomunistycznym, gdzie strach, brak wiedzy i lenistwo tkwi jeszcze głęboko w ludziach”. Ale dyskusja na ten temat wymaga już chyba odrębnego tekstu, jako że fakt iż jesteśmy krajem postkomunistyczny (równie dobrze można używać sformułowania „post sanacyjnym”, ale jak długo?), nie do końca jest równoznaczny z dalszymi Pańskimi stwierdzeniami, a na pewno strach, brak wiedzy i lenistwo nie należą do zasadniczych atrybutów ludzi, którzy żyli w tamtych czasach. Na pewno też nie posuną nas do przodu we wspólnym tworzeniu nowej rzeczywistości. Chyba że to tworzenie zarezerwował Pan już tylko dla pokolenia, które na świat przyszło powiedzmy po roku ’68.
Tylko z jedną rzeczą mogę się zgodzić: nie ma związku pomiędzy komunistyczną przeszłością kraju, a małością większości ludzi.
Sanacja nie była idealna, niemniej to co zostało zrobione wtedy skutkowało jeszcze przez jakiś czas po II wojnie światowej. W tej chwili nie widzę wielu ludzi, których można uznać za „obciążonych” w tamtym stylu. Zatem argument Pański jest słaby.
Niemniej pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 17.05.2008 - 19:17