A co ja innego napisałem o “wadze ilościowej”? No co?
Nie bardzo rozumiem, co Pan chciał mi powiedzieć. Że “baba” jestem, bo się użalam, że “kobieta mnie bije”? A gdzie to Pan wyczytał? Czy ja gdzieś napisałem, że zawodowej przyrodzie nie występują “gogusie”, które robią tak samo, jak niektóre panie?
I wie Pan, ja nie pokuszę się o wyrażenie opinii, że wydaje mi się ze częściej występuje scenariusz, gdy szmaciarze bez kompetencji, awans zdolniejszej i lepszej koleżanki kwituja prostym – “dała dupy, awansowała”.
Ja się w swoim życiu zawodowym z czymś takim nie spotkałem. Badań nie prowadziłem ani takowych nie czytałem. Nawet nie wiem czy takie badania istnieją.
Ale za to powiem Panu, że miałem kiedyś za szefa kobietę. Znakomitą, niezwykle inteligentną. Wręcz błyskotliwą. Istny wulkan energii i pomysłów. Wiele się od niej nauczyłem. Ale nie oznacza to, że mam się zgadzać na “płciowy parytet” obsady stanowisk kierowniczych, jak gdzieś tam… W Norwegii?
Nie powiedział Pan nigdy koledze z pracy: Nie, no stary, bzdury pleciesz?, jak kolejny raz upierał się przy jakimś nieefektywnym rozwiązaniu.
A ja się zastanawiam dlaczego tego samego nie mogę powiedzieć kobiecie, która na spotkaniu stricte zawodowym, na którym omawiamy jakiś projekt, na poparcie wygłaszanych przez siebie idiotyzmów ma tylko gest Sharon Stone i kieruje ten gest świadomie w stronę szefa. Bo co? Za “stereotyp gentelmana” mam robić? Czy też może tors obnażyć w nadziei, że szef jest co najmniej biseksem?
No, k… Nie dajmy się zwariować!
Jedno, na co chciałem wskazać, to tylko to, że jednowymiarowe światy czy zjawiska nie istnieją.
Pani Gretchen to “wyłapała”. A ja się mogę tylko podpisać pod jej zdaniem, że “grunt zawodowy, jest czym innym niż prywatny”. W każdym wymiarze.
Panie Griszqu
A co ja innego napisałem o “wadze ilościowej”? No co?
Nie bardzo rozumiem, co Pan chciał mi powiedzieć. Że “baba” jestem, bo się użalam, że “kobieta mnie bije”? A gdzie to Pan wyczytał? Czy ja gdzieś napisałem, że zawodowej przyrodzie nie występują “gogusie”, które robią tak samo, jak niektóre panie?
I wie Pan, ja nie pokuszę się o wyrażenie opinii, że wydaje mi się ze częściej występuje scenariusz, gdy szmaciarze bez kompetencji, awans zdolniejszej i lepszej koleżanki kwituja prostym – “dała dupy, awansowała”.
Ja się w swoim życiu zawodowym z czymś takim nie spotkałem. Badań nie prowadziłem ani takowych nie czytałem. Nawet nie wiem czy takie badania istnieją.
Ale za to powiem Panu, że miałem kiedyś za szefa kobietę. Znakomitą, niezwykle inteligentną. Wręcz błyskotliwą. Istny wulkan energii i pomysłów. Wiele się od niej nauczyłem. Ale nie oznacza to, że mam się zgadzać na “płciowy parytet” obsady stanowisk kierowniczych, jak gdzieś tam… W Norwegii?
Nie powiedział Pan nigdy koledze z pracy: Nie, no stary, bzdury pleciesz?, jak kolejny raz upierał się przy jakimś nieefektywnym rozwiązaniu.
A ja się zastanawiam dlaczego tego samego nie mogę powiedzieć kobiecie, która na spotkaniu stricte zawodowym, na którym omawiamy jakiś projekt, na poparcie wygłaszanych przez siebie idiotyzmów ma tylko gest Sharon Stone i kieruje ten gest świadomie w stronę szefa. Bo co? Za “stereotyp gentelmana” mam robić? Czy też może tors obnażyć w nadziei, że szef jest co najmniej biseksem?
No, k… Nie dajmy się zwariować!
Jedno, na co chciałem wskazać, to tylko to, że jednowymiarowe światy czy zjawiska nie istnieją.
Pani Gretchen to “wyłapała”. A ja się mogę tylko podpisać pod jej zdaniem, że “grunt zawodowy, jest czym innym niż prywatny”. W każdym wymiarze.
Pozdrawiam.
Kazik -- 25.11.2008 - 13:22