Czy dlatego, że odmawia dyskusji z poglądem, który ma go za potocznie mówiąc wariata?
Jak według pana miałaby wyglądać polemika z taką argumentacją... Czy też – jak boję się założyć – uznaje pan, że o jakiejkolwiek polemice nie może być mowy, bo przecież urojenia nie mogą być rozpatrywane na równej płaszczyźnie z rozumowaniem…
Proszę zwrócić uwagę na to, że absolutnie każdy światopogląd, system myślowy, każdą ideę można sprowadzić do parteru dopasowując do danego typu poglądów jakieś urojenie lub chorobę psychiczną. Czytałem już różne takie próby – ostatnio: że bycie w ogóle mężczyzną to choroba psychiczna (uszkodzenie mózgu).
Istnieje taka reguła, że pierwsza osoba, która w dyskusji powoła się na Adolfa Hitlera – przegrywa… Może warto byłoby przyjąć na TXT inną regułę: pierwsza osoba, która zaczyna podważać zdrowie psychiczne lub zdolność do postrzegania rzeczywistości u adwersarza – przegrywa. Tak przypadkiem to zdaje się ten właśnie motyw wygonił z S24 część osób, które tu właśnie teraz publikują...
Może nie sprowadzajmy TXT do poziomu S24 za pomocą takich chwytów. Ja też już czytałem, że ateizm jest wynikiem pewnego uszkodzenia mózgu, a w ogóle jest chorobą psychiczną... Może zostawmy tego typu argumenty na boku. Ich moc wyjaśniająca jest pusta – przypomina dyskusję o fizyce, w której jeden z adwersarzy ogłosiłby się solipsystą...
Dysonans poznawczy jest… i to gigantyczny. Po pierwsze: nie spodziewałbym się, że w TXT zobaczę taki rodzaj argumentacji. Nie po oddzieleniu od S24. Po drugie: nie podejrzewałbym właśnie pana o taki rodzaj argumentacji. Nie po tym, co czytałem do tej pory. Po trzecie: nie spodziewałbym się tak łagodnego przełknięcia takiej argumentacji… Zakładałem, być może naiwnie, że tutaj nie jest tak, jak na S24, że nie ważne co pisze, ważne że swój…
Oczekiwałbym jednej krótkiej odpowiedzi: czy podpisuje się pan pod ateistyczną częścią cytatu Sosnowskiego, tzn. czy rzeczywiście uznaje pan, że religia jest rodzajem urojenia, a człowiek, który argumentuje za jej racjonalnością jest inteligenty inaczej. Tak wywnioskowałem z pańskiego wpisu.
Jeśli uczciwie i w pełni podpisuje isę pan pod tym poglądem to proszę o tym napisać wprost. Wolałbym z góry wiedzieć, że mój adwersarz może wszystko to co powiem zrzucić na karb jakichś omamów. W takiej sytuacji po prostu sobie pójdę.
Jak już napisałem – mierzi mnie konieczność udowadniania, że nie jestem wielbłądem. Nie wymagam tego od moich adwersarzy – jakichkolwiek poglądów by nie głosili… ale ja jak wiadomo jestem oszołomem, fundamentalistą i co jeszcze…
Przy okazji: czy głosząc takie poglądy, stronnicy tychże biorą pod uwagę, że na zasadzie symetrii ktoś może wytworzyć światopogląd dokładnie przeciwny. Pomijam oczywiście poczucie wyższości moralnej i intelektualnej nad tymi zaczadzonymi fundamentalistami… ale przecież z czysto racjonalnego punktu widzenia – akcja wywołuje reakcję. Jak w takiej sytuacji domagać się tolerancji, szacunku i uznania? Oczywiście ono się nam – wybranym i nieomamionym – bezsprzecznie należy bl bla bla… ale czy bycie wyniosłą elitą intelektualną ponad ciemną masą naprawdę wystarczy? Czy da się budować relacje społeczne oparte na pogardzie? Bo przecież z tekstu (jak i z komentarzy pod nim) taką pogardę da sie odczytać...
I czy to nie jest kwestia poszukiwania jakiegoś utraconego w dzieciństwie psychicznego bezpieczeństwa? Wiem wiem… sam zaczynam psychologizować...
dlczego pusty?
Czy dlatego, że odmawia dyskusji z poglądem, który ma go za potocznie mówiąc wariata?
Jak według pana miałaby wyglądać polemika z taką argumentacją... Czy też – jak boję się założyć – uznaje pan, że o jakiejkolwiek polemice nie może być mowy, bo przecież urojenia nie mogą być rozpatrywane na równej płaszczyźnie z rozumowaniem…
Proszę zwrócić uwagę na to, że absolutnie każdy światopogląd, system myślowy, każdą ideę można sprowadzić do parteru dopasowując do danego typu poglądów jakieś urojenie lub chorobę psychiczną. Czytałem już różne takie próby – ostatnio: że bycie w ogóle mężczyzną to choroba psychiczna (uszkodzenie mózgu).
Istnieje taka reguła, że pierwsza osoba, która w dyskusji powoła się na Adolfa Hitlera – przegrywa… Może warto byłoby przyjąć na TXT inną regułę: pierwsza osoba, która zaczyna podważać zdrowie psychiczne lub zdolność do postrzegania rzeczywistości u adwersarza – przegrywa. Tak przypadkiem to zdaje się ten właśnie motyw wygonił z S24 część osób, które tu właśnie teraz publikują...
Może nie sprowadzajmy TXT do poziomu S24 za pomocą takich chwytów. Ja też już czytałem, że ateizm jest wynikiem pewnego uszkodzenia mózgu, a w ogóle jest chorobą psychiczną... Może zostawmy tego typu argumenty na boku. Ich moc wyjaśniająca jest pusta – przypomina dyskusję o fizyce, w której jeden z adwersarzy ogłosiłby się solipsystą...
Dysonans poznawczy jest… i to gigantyczny. Po pierwsze: nie spodziewałbym się, że w TXT zobaczę taki rodzaj argumentacji. Nie po oddzieleniu od S24. Po drugie: nie podejrzewałbym właśnie pana o taki rodzaj argumentacji. Nie po tym, co czytałem do tej pory. Po trzecie: nie spodziewałbym się tak łagodnego przełknięcia takiej argumentacji… Zakładałem, być może naiwnie, że tutaj nie jest tak, jak na S24, że nie ważne co pisze, ważne że swój…
Oczekiwałbym jednej krótkiej odpowiedzi: czy podpisuje się pan pod ateistyczną częścią cytatu Sosnowskiego, tzn. czy rzeczywiście uznaje pan, że religia jest rodzajem urojenia, a człowiek, który argumentuje za jej racjonalnością jest inteligenty inaczej. Tak wywnioskowałem z pańskiego wpisu.
Jeśli uczciwie i w pełni podpisuje isę pan pod tym poglądem to proszę o tym napisać wprost. Wolałbym z góry wiedzieć, że mój adwersarz może wszystko to co powiem zrzucić na karb jakichś omamów. W takiej sytuacji po prostu sobie pójdę.
Jak już napisałem – mierzi mnie konieczność udowadniania, że nie jestem wielbłądem. Nie wymagam tego od moich adwersarzy – jakichkolwiek poglądów by nie głosili… ale ja jak wiadomo jestem oszołomem, fundamentalistą i co jeszcze…
Przy okazji: czy głosząc takie poglądy, stronnicy tychże biorą pod uwagę, że na zasadzie symetrii ktoś może wytworzyć światopogląd dokładnie przeciwny. Pomijam oczywiście poczucie wyższości moralnej i intelektualnej nad tymi zaczadzonymi fundamentalistami… ale przecież z czysto racjonalnego punktu widzenia – akcja wywołuje reakcję. Jak w takiej sytuacji domagać się tolerancji, szacunku i uznania? Oczywiście ono się nam – wybranym i nieomamionym – bezsprzecznie należy bl bla bla… ale czy bycie wyniosłą elitą intelektualną ponad ciemną masą naprawdę wystarczy? Czy da się budować relacje społeczne oparte na pogardzie? Bo przecież z tekstu (jak i z komentarzy pod nim) taką pogardę da sie odczytać...
I czy to nie jest kwestia poszukiwania jakiegoś utraconego w dzieciństwie psychicznego bezpieczeństwa? Wiem wiem… sam zaczynam psychologizować...
+ A. M. D. G. +
hexenhammer -- 02.01.2008 - 10:01