Masz wrażenie błędne. Ja warunkuję moją identyfikację ze wspólnotą własnym, subiektywnym wrażeniem, w jaki sposób Kościół na tę, również i moją wspólnotę wpływa. A mówiąc Kościół nie mam myśli Wiary. Mam na myśli jej ambasadorów ustanowionych przez wieki tradycji, a także liczne rzesze ochotników-tłumaczy, Myśl i Słowo nam, letnim, na język banalny przekładających. Czy o to prosimy, czy nie.
Twoja wypowiedź jest bardziej krytyką Kapłanów, biskupów, Prymasa -> tym którzy przewodzą a nie odnosi się do Istoty Kościoła – czyli tego czym jest naprawdę.
Ja na to patrzę trochę inaczej. Kościół jest Wspólnotą i instytucją zarazem Opatrznościową – gdyż jak pokazuje historia Opatrzność Boża daje nam w nim Mężów na miarę problemów i zawirowań epoki. Tak było w czasach Komuny, tak było w minionych latach pontyfikatu Jana Pawła II.
Sęk w tym, że nie jest tak, że Bóg daje na zawsze “czas łaski” – w osobach tego formatu. Jest czas zasiewu i czas zbiorów -> tak jak byli Ci dwa przeze mnie wspomniani – Mężowie stanu. Teraz jest czas zbiorów a więc sprawdzianu nie ich – oni zdali egzamin ale nas. A więc pytaniem do nas co z tego daru jaki otrzymaliśmy w tych osobach dla nas wynikło dobrego. W świecie geniusze też nie rodzą się na pniu ale raz na jakiś czas. To prawo obowiązuje też w Kościele.
Letniość: Tego słowa użyłem nieco ironicznie, żeby odróżnić moje własne zachowania od waszych (Twoich), nasyconych żarliwością. Często autentyczną, często na pokaz, w obu przypadkach “bezwarunkową”.
Rozumiem. Ja nawiązałem do niego gdyż kilka osób wpisujących sie na dole tak się identyfikuje. Czemu piszesz “ma pokaz” – wiesz co kryje się w człowieku którego oceniasz? Chyba nie… .
W naszej dyskusji nie jest istotne jak często bywam w kościele i dlaczego. I czy w ogóle bywam. Ważne jest w jaki sposób i w jakim stopniu żarliwi akceptują moją letniość czy rozumieją choć cząstkę wątpliwości, którą ich żarliwość we mnie wyzwala.
Ja rozumiem wątpliwości, gdyż w życiu wiary są także “odpływy i przypływy” – nie jest to takie proste. Ale ważne jaka jest sfera intencji i poziom Zawierzenia Bogu -> nawet ciemności Wiary które “zapukają” do każdego wierzącego bez wyjątku. Ale to czas próby… . Rozumiem, że piszesz o postreganiu Kościoła jako osoba z zewnątrz. Ale z zewnątrz widzisz instytucję: “mury”, “urzędników” – gdyż oni mają pewne funckcje aadministracyjne do spełniania, itd. Kościół możesz w pełni ujrzeć od środka: patrząc na przyklękającego u konfesjonłu, rozgrzeszającego Kapłana, Eucharystię na ołtarzu… . Z zewnątrz widzisz tylko skorupę od orzecha, “delicja” jest w środku.
Odwaga: “Aby potraktować Wiarę serio trzeba odwagi”. Odwagi, ale i wyobraźni. Trzeba chcieć i umieć być dobrym – nie dla Pana Boga, raczej dla jego dzieci, które zewsząd nas przecież otaczają. Zaręczam Ci, że potrzebują Twej dobroci bardziej niż Bóg. I dlatego wyżej sobie cenię moją letnią odwagę w tej materii, niż Twoją żarliwość.
Oczywiście, że tak. Gdyż Wiara – zgodzenie się na życie w jej kategoriach wymaga rozumu, nie fanatyzmu. Wymaga nie tylko pracy nad sobą ale przede wszystkim rozeznania(wyobraźni) jak ją przekuć na codzienne życie pozostając zawsze sobą a także pozostając dobrym “ludzkim” mężem, żoną, Ojcem, Matką. A nie zaś nawiedzonym, oderwanym od rzeczywistości fanatykiem, widzącym Pana Boga “pod lasem” zamiast w swoich dzieciach, żonie, rodzinie, pracy, obowiązkach… .
Co do chrztu:
“Kościół nie jest sklepem”. Nie, jest natomiast urzędem. Ja o chrzest w imieniu dziecka proszę samego Pana Boga. Czynności, które chrztu dopełniają, dokonuje powołany do tego urzędnik. Nie kwestionuję jego kompentencji w tym rzemiośle. Kwestionuję pychę prawa do odmowy realizacji mojego podania. Nasze drogi Staszku, rozchodzą się tu w przeciwne strony.
Kościół jest czymś więcej niż instytucją i urzędem. Ma swoją strukturę, hierarchię służącą zachowaniu pewnego ładu i porządku. Jest jedną z najlepiej zorganizowanych instytucji w świecie – wzorowaną na rzymskiej organizacji cesarstwa.
A powiedz mi dlaczego Kościół nie może odmawiać chrztu? Napisałem Ci w poprzednim poście, że może jeśli ma uzasadnione przypuszczenia, że “letni” Katolik( w tym znaczeniu w jakim opisałem w poprzednim poście) nie daje gwarancji, że będzie dziecko wychowywał po Katolicku bo sam jest zdystansowany do Kościoła.
Owszem, trafiają się i w Kościele Księża którzy w sposób nieuzasadniony utrudniają – ale to nie norma ale wyjątek od reguły. Bardziej mnie martwią Ci których w Kościele nie ma w Niedzielę a domagają się sakramentów… – jak “ze sklepu”. Gdyż to jest wg mnie dwuznaczna sytuacja, która kojarzy mi się z pewnym zdaniem “o rzucaniu pereł....” – ale nie będę go cytował aby nikogo nie obrażać. Ale to mocne słowa.
Może lepiej aby dani rodzice wychowali sami dziecko do pewnego wieku a potem ew. poprosili o chrzest -> przekonają Proboszcza, że rzeczywiście chodzi im o coś więcej a nie o jednorazowy akt….. ???
Nie w mojej parafii…: Skoro nie chcesz nic zmieniać, zmień przynajmniej parafię Staszku, nic mądrzejszego nie umiem Ci chyba poradzić.
Nie rozumiem tego zdania. Ja w swojej parafii czuję się dobrze i nie mam powodu zmieniać. Chociaż do spowiedzi jeżdżę do Jezuitów i czasem na Mszę niedzielną jeździmy do innego Kościoła – jak nam godziny w parafii nie spasują... .
Oczywiście, że może być w parafii lepiej czy gorzej… – ale ja mówię o czymś innym. O tym, że to nie Ksiądz jest Bogiem w którego trzeba wierzyć.. – jeśli odstręcza od Kościoła. On “odberze swoją nagrodę” lecz Pan Bóg mnie nie będzie pytał o niego lecz o Mnie na sądzie ostatecznym… .
Podróż do miasta: Ty jedziesz autokarem, w ramach zorganizowanej wycieczki, z programem rozpisanym co do minuty. Zabrałeś w drogę przewodnik, bez którego w Mieście nie potrafisz zrobić kroku. Nie zauważyłeś, że był napisany strasznie dawno temu i niewiele z tego co widzisz, do opisu w przewodniku pasuje. Ja wybrałem się autostopem. Moim przewodnikiem są napotkani w drodze mieszkańcy Miasta, życzliwi kierowcy, barman w portowej knajpce i dziewczynka, która podzieliła się ze mną bułką.
Też nie rozumiem za bardzo tego obrazu. Ja w swojej podróży spotykam i barmana w knajpce, i dziewczyny w bramie i ateistów z którymi jadam kolacje w hotelach wielogwiazdkowych, i jestem wierzącym człowiekiem – Katolikiem.
Jedno drugiemu nie przeczy ani nie “wchodzi w drogę” gdyż bycie człowiekiem Bożym to nie tyle uciekanie od knajpy w bramie portowej. Ale umiejętne z niej korzystanie – rozumne -> może nie z wszystkiego rodzaju usług. Ale dobre piwo, rum, koniak, brandy, koledzy, przyjaciele, to dobrzy kompani zarówno w knajpie, ma ognisku, imprezie, prywatce, itp.
Gdyż piękno nawrócenia człowieka polega wg mnie na tym, aby nadal pozostać sobą ale jednocześnie w swoje “pokłady osobowości” zaprosić Jezusa. I to przeżywanie siebie(w porcie) będzie jeszcze pełniejsze gdyż będzie osadzone w kierunku w jakim zmierza moje życie a nie będzie stało w poprzek. CZłowiek staje się bardziej człowiekiem jeśli się zaprzyjaźni z Bogiem.
Cyganka: Spotkałem ją po drodze, pokazała mi z dumą buteleczkę z wodą. Dziecko, zawinięte w kolorową chustę spało smacznie przytulone do jej piersi.
Nota bene i niektórzy letni chrzczą, gdyż dzieci mniej płaczą po chrzcie… – spotkałem taką Matką (bardzo wierzącą) której dziecko płakało znacznie rzadziej po chrzcie niż przed. Chociaż na swoich tego nie zauważyłem. :-)))
“”““Wspólnota. No i na koniec, żeby była jasność. Moją troską nie jest los wspólnoty Kościoła. Martwię się o tę drugą, szerszą, bardziej namacalną i dla mnie, letniego, ważniejszą.”“”“
No to nie rozumiem. NIe martwisz się o wspólnotę Kościoła więc martwisz się o Wspólnotę narodową, tak?
Której wspólnota Kościoła prawem zasiedzenia od wieków przewodzi, cele wyznacza i o kondycję tej drugiej się troszczy. Coraz mniej serdecznie i szczerze, jak mi się wydaje.
Kościół ma inne zadania i cele. Państwo -> wspólnota wspólnot ma inne. Kościół świetnie uzupełnia i będzie uzupełniał Państwo w tych dziedzinach w których cele się pokrywają. A więc propagowanie moralnego stylu życiu, postępowanie na rzecz dobra wspólnego, troska o ubogi chorych – a więc branie na swoje barki warstwy socjalnej za którą Katolicy są opodatkowani dobrowolnie 2 razy: raz płacąc podatki a dwa płacąc dobrowolne datki na cele Kościelne: Caritas, wsparcie Misji, Misjonarzy, domów opieki prowadzonych przez Zakony, itd.
Jeśli mówisz o Kościele to np. pochyl się nad dziedzictwem Jana Pawła II – właśnie jego Kościół wydał na świat… . Kościół daje wg mnie bardzo dużo, sęk w tym, że to nie “ryba ale wędka”. A tę rybę należy dopiero złowić.
I nie daje tylko wędkę na Zbawienie ale także lekarstwo na ZDROWĄ CYWILIZACJĘ która jest potrzebna nie tylko CHrześcijanom ale Europie i światu.
NIe ma rozwoju Europy, Świata bez zdrowych korzeni Ludzkich. Świat widział wiele wspaniałych cywilizacji które się wynaturzyły i upadły… . Europa -> globalizująca sie w ramach PE Europa – globalizuje się niestety ale na obraz tej cywilizacji która już kiedyś była. Mieliśmy już cywilizację Rzymską, Grecką.... . Cywilizacja CHrześcijańska trwa nieprzerwanie. Jeśli ktoś z niej rezygnuje to tylko początek końca… .
Legalizacja i legitymizacja prawna wynaturzeń jest podcinaniem gałęzi na której Europa stoi.
Problem z chęciami aby ją “łowić” zamiast “obnosić się z wędką”, mają nie tylko wierni zachłyśnięci “współczesnością” ale czasem i duchowni.
Niestety Tomaszu na naszych oczach odbywa się podwójne żniwo:
a. na wieczne zbawienie
oraz
b. na wieczne potępienie
Łany dojrzałe… – okiem widać które dojrzewają na pszenicę a które na kąkol… .
Może to ostre porównanie ale żyjemy w takich czasach gdzie polaryzacja pomiędzy tymi dwoma światami jest zbyt ostra a wpływy zbyt mocne.
Jest to czas próby dla wierzących. Przetrwają tylko mocno zakotwiczeni w Bogu, “letnich” prędzej czy później porwie… nurt świeckiej wolności.
Skoro jest to czas odsiania ziaren od plew więc i czasy są takie które nam to odsianie znacznie ułatwią... . Już nie powiem, że Kościół potrzebuje świadków ale Chrystus ich potrzebuje. Kościół to jedynie ich ziemska baza wypadowa. :-)))
Takie czasy Tomaszu… . To co było, już było a teraz “łany dojrzewają” na wielkie zbiory które się odbywają na naszych oczach.. . Nowej identyfikacji dokonał JP II, nie mówił pszenica i kąkol ale cywilizacja życia i śmierci. Tak idzie podział. I nie ma miejsca tutaj na letniość. Letniość może być symptomem “braku odporności” i stanem pomiędzy… . Prędzej czy później stan “pomiędzy” samoczynnie stanie się stanem po jednych ze stron. Gdyż kto stoi długo w miejscu tak naprawdę cofa się... .
Przypomina mi się taka piosenka SDM:
Ruszaj się Bruno
idziemy na piwo
Niechybnie brakuje tam nas
Od stania w miejscu niejeden już zginął
Nie jeden, zginął już kwiat.
Temu prawu oczyszczenia -> z letniości na jednoznaczność podlega cały Kościół wraz z jego pasterzami. To bez dwóch zdań. Wiec to czasy próby dla wszystkich którzy podążają, wydaje się że podążają, chcą podążać za Chrystusem. Są to IMHO czasy w których podążać się nie da będąc maruderem.
Gdyż podążanie jest jak droga pod prąd. Trzeba mieć siłę i determinację. A Ci niezdecydowani nie dadzą rady jeśli się nie zdecydują... . I nie zmieni tego ani Ksiądz ani biskup lecz tylko każdy indywidualnie.
Biorąc pod uwagę, że dokonujesz oceny z zewnątrz – może obserwujesz właśnie ten proces oczyszczenia w Ramach Kościoła w Polsce.
Wypłynie trochę afer, wypłynie trochę kompromitujących rzeczy na ludzi ze świecznika… – pozostaną w Kościele mocni w Wierze. Nastąpi odsianie na wszystkich poziomach Kościoła w Polsce. Ale to nie proces dokonujący się z dnia na dzień ale niepostrzeżenie. Tak jak nie zauważamy, że nasza wiara ulega erozji jeśli nie pielęgnujemy i nie karminy jej co dnia… .
W sposób niezauważalny można się stać “letnim”.... . Można samemu przespać – czyż życie nie sie tylu propozycji: emocji, przeżyć, aby w nich się zapomnieć? Ale sztuką jest oddając się przeżyciom nie zapomnieć o tym co nie przemija. Tak jak sztuką jest pić wino ale mieć swoją miarę by na drugi dzień zamiast wstać rano leczyć ból głowy i zatrucie żołądka… , :-))))
Pozdrawiam serdecznie!
p.s.(znowu wyszło długo, mam nadzieję, że następnym razem będzie już krótko).
Tomku
Masz wrażenie błędne. Ja warunkuję moją identyfikację ze wspólnotą własnym, subiektywnym wrażeniem, w jaki sposób Kościół na tę, również i moją wspólnotę wpływa. A mówiąc Kościół nie mam myśli Wiary. Mam na myśli jej ambasadorów ustanowionych przez wieki tradycji, a także liczne rzesze ochotników-tłumaczy, Myśl i Słowo nam, letnim, na język banalny przekładających. Czy o to prosimy, czy nie.
Twoja wypowiedź jest bardziej krytyką Kapłanów, biskupów, Prymasa -> tym którzy przewodzą a nie odnosi się do Istoty Kościoła – czyli tego czym jest naprawdę.
Ja na to patrzę trochę inaczej. Kościół jest Wspólnotą i instytucją zarazem Opatrznościową – gdyż jak pokazuje historia Opatrzność Boża daje nam w nim Mężów na miarę problemów i zawirowań epoki. Tak było w czasach Komuny, tak było w minionych latach pontyfikatu Jana Pawła II.
Sęk w tym, że nie jest tak, że Bóg daje na zawsze “czas łaski” – w osobach tego formatu. Jest czas zasiewu i czas zbiorów -> tak jak byli Ci dwa przeze mnie wspomniani – Mężowie stanu. Teraz jest czas zbiorów a więc sprawdzianu nie ich – oni zdali egzamin ale nas. A więc pytaniem do nas co z tego daru jaki otrzymaliśmy w tych osobach dla nas wynikło dobrego. W świecie geniusze też nie rodzą się na pniu ale raz na jakiś czas. To prawo obowiązuje też w Kościele.
Letniość: Tego słowa użyłem nieco ironicznie, żeby odróżnić moje własne zachowania od waszych (Twoich), nasyconych żarliwością. Często autentyczną, często na pokaz, w obu przypadkach “bezwarunkową”.
Rozumiem. Ja nawiązałem do niego gdyż kilka osób wpisujących sie na dole tak się identyfikuje. Czemu piszesz “ma pokaz” – wiesz co kryje się w człowieku którego oceniasz? Chyba nie… .
W naszej dyskusji nie jest istotne jak często bywam w kościele i dlaczego. I czy w ogóle bywam. Ważne jest w jaki sposób i w jakim stopniu żarliwi akceptują moją letniość czy rozumieją choć cząstkę wątpliwości, którą ich żarliwość we mnie wyzwala.
Ja rozumiem wątpliwości, gdyż w życiu wiary są także “odpływy i przypływy” – nie jest to takie proste. Ale ważne jaka jest sfera intencji i poziom Zawierzenia Bogu -> nawet ciemności Wiary które “zapukają” do każdego wierzącego bez wyjątku. Ale to czas próby… . Rozumiem, że piszesz o postreganiu Kościoła jako osoba z zewnątrz. Ale z zewnątrz widzisz instytucję: “mury”, “urzędników” – gdyż oni mają pewne funckcje aadministracyjne do spełniania, itd. Kościół możesz w pełni ujrzeć od środka: patrząc na przyklękającego u konfesjonłu, rozgrzeszającego Kapłana, Eucharystię na ołtarzu… . Z zewnątrz widzisz tylko skorupę od orzecha, “delicja” jest w środku.
Odwaga: “Aby potraktować Wiarę serio trzeba odwagi”. Odwagi, ale i wyobraźni. Trzeba chcieć i umieć być dobrym – nie dla Pana Boga, raczej dla jego dzieci, które zewsząd nas przecież otaczają. Zaręczam Ci, że potrzebują Twej dobroci bardziej niż Bóg. I dlatego wyżej sobie cenię moją letnią odwagę w tej materii, niż Twoją żarliwość.
Oczywiście, że tak. Gdyż Wiara – zgodzenie się na życie w jej kategoriach wymaga rozumu, nie fanatyzmu. Wymaga nie tylko pracy nad sobą ale przede wszystkim rozeznania(wyobraźni) jak ją przekuć na codzienne życie pozostając zawsze sobą a także pozostając dobrym “ludzkim” mężem, żoną, Ojcem, Matką. A nie zaś nawiedzonym, oderwanym od rzeczywistości fanatykiem, widzącym Pana Boga “pod lasem” zamiast w swoich dzieciach, żonie, rodzinie, pracy, obowiązkach… .
Co do chrztu:
“Kościół nie jest sklepem”. Nie, jest natomiast urzędem. Ja o chrzest w imieniu dziecka proszę samego Pana Boga. Czynności, które chrztu dopełniają, dokonuje powołany do tego urzędnik. Nie kwestionuję jego kompentencji w tym rzemiośle. Kwestionuję pychę prawa do odmowy realizacji mojego podania. Nasze drogi Staszku, rozchodzą się tu w przeciwne strony.
Kościół jest czymś więcej niż instytucją i urzędem. Ma swoją strukturę, hierarchię służącą zachowaniu pewnego ładu i porządku. Jest jedną z najlepiej zorganizowanych instytucji w świecie – wzorowaną na rzymskiej organizacji cesarstwa.
A powiedz mi dlaczego Kościół nie może odmawiać chrztu? Napisałem Ci w poprzednim poście, że może jeśli ma uzasadnione przypuszczenia, że “letni” Katolik( w tym znaczeniu w jakim opisałem w poprzednim poście) nie daje gwarancji, że będzie dziecko wychowywał po Katolicku bo sam jest zdystansowany do Kościoła.
Owszem, trafiają się i w Kościele Księża którzy w sposób nieuzasadniony utrudniają – ale to nie norma ale wyjątek od reguły. Bardziej mnie martwią Ci których w Kościele nie ma w Niedzielę a domagają się sakramentów… – jak “ze sklepu”. Gdyż to jest wg mnie dwuznaczna sytuacja, która kojarzy mi się z pewnym zdaniem “o rzucaniu pereł....” – ale nie będę go cytował aby nikogo nie obrażać. Ale to mocne słowa.
Może lepiej aby dani rodzice wychowali sami dziecko do pewnego wieku a potem ew. poprosili o chrzest -> przekonają Proboszcza, że rzeczywiście chodzi im o coś więcej a nie o jednorazowy akt….. ???
Nie w mojej parafii…: Skoro nie chcesz nic zmieniać, zmień przynajmniej parafię Staszku, nic mądrzejszego nie umiem Ci chyba poradzić.
Nie rozumiem tego zdania. Ja w swojej parafii czuję się dobrze i nie mam powodu zmieniać. Chociaż do spowiedzi jeżdżę do Jezuitów i czasem na Mszę niedzielną jeździmy do innego Kościoła – jak nam godziny w parafii nie spasują... .
Oczywiście, że może być w parafii lepiej czy gorzej… – ale ja mówię o czymś innym. O tym, że to nie Ksiądz jest Bogiem w którego trzeba wierzyć.. – jeśli odstręcza od Kościoła. On “odberze swoją nagrodę” lecz Pan Bóg mnie nie będzie pytał o niego lecz o Mnie na sądzie ostatecznym… .
Podróż do miasta: Ty jedziesz autokarem, w ramach zorganizowanej wycieczki, z programem rozpisanym co do minuty. Zabrałeś w drogę przewodnik, bez którego w Mieście nie potrafisz zrobić kroku. Nie zauważyłeś, że był napisany strasznie dawno temu i niewiele z tego co widzisz, do opisu w przewodniku pasuje. Ja wybrałem się autostopem. Moim przewodnikiem są napotkani w drodze mieszkańcy Miasta, życzliwi kierowcy, barman w portowej knajpce i dziewczynka, która podzieliła się ze mną bułką.
Też nie rozumiem za bardzo tego obrazu. Ja w swojej podróży spotykam i barmana w knajpce, i dziewczyny w bramie i ateistów z którymi jadam kolacje w hotelach wielogwiazdkowych, i jestem wierzącym człowiekiem – Katolikiem.
Jedno drugiemu nie przeczy ani nie “wchodzi w drogę” gdyż bycie człowiekiem Bożym to nie tyle uciekanie od knajpy w bramie portowej. Ale umiejętne z niej korzystanie – rozumne -> może nie z wszystkiego rodzaju usług. Ale dobre piwo, rum, koniak, brandy, koledzy, przyjaciele, to dobrzy kompani zarówno w knajpie, ma ognisku, imprezie, prywatce, itp.
Gdyż piękno nawrócenia człowieka polega wg mnie na tym, aby nadal pozostać sobą ale jednocześnie w swoje “pokłady osobowości” zaprosić Jezusa. I to przeżywanie siebie(w porcie) będzie jeszcze pełniejsze gdyż będzie osadzone w kierunku w jakim zmierza moje życie a nie będzie stało w poprzek. CZłowiek staje się bardziej człowiekiem jeśli się zaprzyjaźni z Bogiem.
Cyganka: Spotkałem ją po drodze, pokazała mi z dumą buteleczkę z wodą. Dziecko, zawinięte w kolorową chustę spało smacznie przytulone do jej piersi.
Nota bene i niektórzy letni chrzczą, gdyż dzieci mniej płaczą po chrzcie… – spotkałem taką Matką (bardzo wierzącą) której dziecko płakało znacznie rzadziej po chrzcie niż przed. Chociaż na swoich tego nie zauważyłem. :-)))
“”““Wspólnota. No i na koniec, żeby była jasność. Moją troską nie jest los wspólnoty Kościoła. Martwię się o tę drugą, szerszą, bardziej namacalną i dla mnie, letniego, ważniejszą.”“”“
No to nie rozumiem. NIe martwisz się o wspólnotę Kościoła więc martwisz się o Wspólnotę narodową, tak?
Której wspólnota Kościoła prawem zasiedzenia od wieków przewodzi, cele wyznacza i o kondycję tej drugiej się troszczy. Coraz mniej serdecznie i szczerze, jak mi się wydaje.
Kościół ma inne zadania i cele. Państwo -> wspólnota wspólnot ma inne. Kościół świetnie uzupełnia i będzie uzupełniał Państwo w tych dziedzinach w których cele się pokrywają. A więc propagowanie moralnego stylu życiu, postępowanie na rzecz dobra wspólnego, troska o ubogi chorych – a więc branie na swoje barki warstwy socjalnej za którą Katolicy są opodatkowani dobrowolnie 2 razy: raz płacąc podatki a dwa płacąc dobrowolne datki na cele Kościelne: Caritas, wsparcie Misji, Misjonarzy, domów opieki prowadzonych przez Zakony, itd.
Jeśli mówisz o Kościele to np. pochyl się nad dziedzictwem Jana Pawła II – właśnie jego Kościół wydał na świat… . Kościół daje wg mnie bardzo dużo, sęk w tym, że to nie “ryba ale wędka”. A tę rybę należy dopiero złowić.
I nie daje tylko wędkę na Zbawienie ale także lekarstwo na ZDROWĄ CYWILIZACJĘ która jest potrzebna nie tylko CHrześcijanom ale Europie i światu.
NIe ma rozwoju Europy, Świata bez zdrowych korzeni Ludzkich. Świat widział wiele wspaniałych cywilizacji które się wynaturzyły i upadły… . Europa -> globalizująca sie w ramach PE Europa – globalizuje się niestety ale na obraz tej cywilizacji która już kiedyś była. Mieliśmy już cywilizację Rzymską, Grecką.... . Cywilizacja CHrześcijańska trwa nieprzerwanie. Jeśli ktoś z niej rezygnuje to tylko początek końca… .
Legalizacja i legitymizacja prawna wynaturzeń jest podcinaniem gałęzi na której Europa stoi.
Problem z chęciami aby ją “łowić” zamiast “obnosić się z wędką”, mają nie tylko wierni zachłyśnięci “współczesnością” ale czasem i duchowni.
Niestety Tomaszu na naszych oczach odbywa się podwójne żniwo:
a. na wieczne zbawienie
oraz
b. na wieczne potępienie
Łany dojrzałe… – okiem widać które dojrzewają na pszenicę a które na kąkol… .
Może to ostre porównanie ale żyjemy w takich czasach gdzie polaryzacja pomiędzy tymi dwoma światami jest zbyt ostra a wpływy zbyt mocne.
Jest to czas próby dla wierzących. Przetrwają tylko mocno zakotwiczeni w Bogu, “letnich” prędzej czy później porwie… nurt świeckiej wolności.
Skoro jest to czas odsiania ziaren od plew więc i czasy są takie które nam to odsianie znacznie ułatwią... . Już nie powiem, że Kościół potrzebuje świadków ale Chrystus ich potrzebuje. Kościół to jedynie ich ziemska baza wypadowa. :-)))
Takie czasy Tomaszu… . To co było, już było a teraz “łany dojrzewają” na wielkie zbiory które się odbywają na naszych oczach.. . Nowej identyfikacji dokonał JP II, nie mówił pszenica i kąkol ale cywilizacja życia i śmierci. Tak idzie podział. I nie ma miejsca tutaj na letniość. Letniość może być symptomem “braku odporności” i stanem pomiędzy… . Prędzej czy później stan “pomiędzy” samoczynnie stanie się stanem po jednych ze stron. Gdyż kto stoi długo w miejscu tak naprawdę cofa się... .
Przypomina mi się taka piosenka SDM:
Ruszaj się Bruno
idziemy na piwo
Niechybnie brakuje tam nas
Od stania w miejscu niejeden już zginął
Nie jeden, zginął już kwiat.
Temu prawu oczyszczenia -> z letniości na jednoznaczność podlega cały Kościół wraz z jego pasterzami. To bez dwóch zdań. Wiec to czasy próby dla wszystkich którzy podążają, wydaje się że podążają, chcą podążać za Chrystusem. Są to IMHO czasy w których podążać się nie da będąc maruderem.
Gdyż podążanie jest jak droga pod prąd. Trzeba mieć siłę i determinację. A Ci niezdecydowani nie dadzą rady jeśli się nie zdecydują... . I nie zmieni tego ani Ksiądz ani biskup lecz tylko każdy indywidualnie.
Biorąc pod uwagę, że dokonujesz oceny z zewnątrz – może obserwujesz właśnie ten proces oczyszczenia w Ramach Kościoła w Polsce.
Wypłynie trochę afer, wypłynie trochę kompromitujących rzeczy na ludzi ze świecznika… – pozostaną w Kościele mocni w Wierze. Nastąpi odsianie na wszystkich poziomach Kościoła w Polsce. Ale to nie proces dokonujący się z dnia na dzień ale niepostrzeżenie. Tak jak nie zauważamy, że nasza wiara ulega erozji jeśli nie pielęgnujemy i nie karminy jej co dnia… .
W sposób niezauważalny można się stać “letnim”.... . Można samemu przespać – czyż życie nie sie tylu propozycji: emocji, przeżyć, aby w nich się zapomnieć? Ale sztuką jest oddając się przeżyciom nie zapomnieć o tym co nie przemija. Tak jak sztuką jest pić wino ale mieć swoją miarę by na drugi dzień zamiast wstać rano leczyć ból głowy i zatrucie żołądka… , :-))))
Pozdrawiam serdecznie!
p.s.(znowu wyszło długo, mam nadzieję, że następnym razem będzie już krótko).
poldek34 -- 31.03.2008 - 11:28