Ja szowinistką nie jestem. Kraków i Gdańsk z Sopotem mają bardzo ważne miejsce w moim sercu.
W ogóle nie znoszę tych uprzedzeń międzymiastowych, że Poznań z Warszawą, Bydgoszcz z Toruniem, Radomsko z Bełchatowem. Zapewne jest to wielu ludziom niezbędne do prawidłowego samopoczucia, ale mnie wkurza. Ile mogę, staram się to zwalczać, siłom i godnościom osobistom.
Jak może być inaczej, skoro jedna z moich babć jest poznanianką, druga krakowianką, jeden z dziadków urodził się pod Wilnem, drugi pod Białymstokiem, a ja urodziłam się w Warszawie, Legię kocham, Legię sławię?
Dobra.
Miłości nie zamierzam podważać, zareklamować własną dzielnię mogę wszak.
Pojedź Ty kiedy Gretchen (z aparatem byłoby najfajniej) metrem do stacji Stare Bielany. Skręć w ulicę Kleczewską, popatrz sobie na gazowe latarnie i modernistyczne domki z cegieł. Dojdź do Placu Konfederacji. Potem zawróć, zjedz sobie grzybki po bielańsku w Karuzelu, albo łupki-chrupki w _Mibelli.
Onego możesz wyciągnąć jak najbardziej :)
Jak Ci starczy siły, to potem skręć jeszcze od Kasprowicza w prawo. Zgub się w tych uliczkach, rozciągających się ciasną siatką aż do Marymonckiej. Znowu gazowe latarnie będą Ci przyświecać.
A za Marymoncką – już Lasek Bielański i czuwający nad nim od stuleci Klasztor Kamedułów…
Styknie tej nachalnej propagandy :)
Jeszcze co do szkoły. Byłam tam w lipcu tego roku. Wypaliłam papierosa na ławce koło boiska. Opadły mnie grube psy, które znałam jako szczeniaczki, i prawie mnie zalizały na śmierć. Cieć przyszedł ze mną pogadać.
Gretchen,
od końca.
Ja szowinistką nie jestem. Kraków i Gdańsk z Sopotem mają bardzo ważne miejsce w moim sercu.
W ogóle nie znoszę tych uprzedzeń międzymiastowych, że Poznań z Warszawą, Bydgoszcz z Toruniem, Radomsko z Bełchatowem. Zapewne jest to wielu ludziom niezbędne do prawidłowego samopoczucia, ale mnie wkurza. Ile mogę, staram się to zwalczać, siłom i godnościom osobistom.
Jak może być inaczej, skoro jedna z moich babć jest poznanianką, druga krakowianką, jeden z dziadków urodził się pod Wilnem, drugi pod Białymstokiem, a ja urodziłam się w Warszawie, Legię kocham, Legię sławię?
Dobra.
Miłości nie zamierzam podważać, zareklamować własną dzielnię mogę wszak.
Pojedź Ty kiedy Gretchen (z aparatem byłoby najfajniej) metrem do stacji Stare Bielany. Skręć w ulicę Kleczewską, popatrz sobie na gazowe latarnie i modernistyczne domki z cegieł. Dojdź do Placu Konfederacji. Potem zawróć, zjedz sobie grzybki po bielańsku w Karuzelu, albo łupki-chrupki w _Mibelli.
Onego możesz wyciągnąć jak najbardziej :)
Jak Ci starczy siły, to potem skręć jeszcze od Kasprowicza w prawo. Zgub się w tych uliczkach, rozciągających się ciasną siatką aż do Marymonckiej. Znowu gazowe latarnie będą Ci przyświecać.
A za Marymoncką – już Lasek Bielański i czuwający nad nim od stuleci Klasztor Kamedułów…
Styknie tej nachalnej propagandy :)
Jeszcze co do szkoły. Byłam tam w lipcu tego roku. Wypaliłam papierosa na ławce koło boiska. Opadły mnie grube psy, które znałam jako szczeniaczki, i prawie mnie zalizały na śmierć. Cieć przyszedł ze mną pogadać.
Takie tam… klimatyczne sprawy :)