toś Pan teraz mnie ustrzelił – bo to pytanie niebagatelne.
Dlaczego Wierzę?
hmm… – będąc młodym szczawiem widziałem moich rodziców, którzy byli wierzący, bardzo prości ludzie – jak to na wsi.
Zawsze wzbudzał mój podziw to, że dla nich wierzyć oznaczało być prawym i uczciwym człowiekiem. To coś jakby bycie takim człowiekiem było przywilejem na który nie każdego stać. Bo widziałem tez ich znajomych – też wierzących – ale takich idących na kompromisy, z tą prawością mających niewiele wspólnego.
To taka lekcja z dzieciństwa wyniesiona z domu, którą sobie niezwykle cenię do dziś. A do rodziców mam ogromny szacunek i wdzięczność za tę lekcję.
W moim przypadku – jak Pan wyczuwa – było tak, że prawość i uczciwość w życiu szły w parze z Wiarą w Boga a nawet się przenikały na wskroś. Takiego który był prawy i za prawością się opowiadał, prawości uczył i będąc prawym skończył na krzyżu… . A więc prawość w naszej galaktyce to coś co może być nonkonformistyczne.
Więc Bóg w którego wierzą moi rodzice się spodobał. :-)))
Jednak to nie był jeszcze mój osobisty Bóg, lecz ciągle Bóg moich rodziców. Ten przydomek “mój Bóg” mogłem dopiero przypisać mu w szkole średniej podczas rekolekcji na wyjeździe… . Było to spotkanie z Bogiem który ma plan wobec mnie, który dał mi talenty, który się mną interesuje w najbłahszych nawet drobiazgach życiowych. Który nie jest mi obcy ale przeciwnie bliski: bo “wszystkie włosy ma policzone na mojej głowie..” albo “jestem u Niego ważniejszy niż wiele wróbli” – bo żaden bez jego zgody nie spada na ziemię.... .
Spotkałem ludzi którzy mi ten obraz Boga z płaskiego uczynili trójwymiarowym. I tak się zaczęła przygoda z “moim Bogiem”. Czytanie sobie BIblii, częstsza spowiedź niż zwykle, regularna Eucharystia, itp. Nawet mało brakło i byłbym Księdzem.., :-)))
Ale pozostałem zwykłym człowiekiem.
Dlaczego wierzę? Dobre pytanie.
Po prostu jestem i On jest. On jest więc ja jestem. Jakaś taka relacja trochę tajemnicza a trochę intuicyjna. Lecz prawdziwa.
Pana pytanie to trochę takie pytanie dlaczego kochasz…. .
Wiara sobie myślę, że ma dużo z bezinteresowności. Wcale nie czuję abym musiał wierzyć, po prostu wierzę i żyję w relacji wobec Niego.
Zresztą tak czytając BIblię można odnieść wrażenie, że Bóg nie domaga się nie wiadomo czego. Domaga się bycia człowiekiem dla innych. A jak ktoś chce być jeszcze bardziej niech “MNIE NAŚLADUJE..”. I nie o to chodzi aby byc księdzem… , ale aby żyć właśnie wobec Boga Ojca w relacji synowskiej. Z niej się bierze wszystko inne… w życiu Wierzącego.
I właśnie najpierw lubienie być człowiekiem wg Ewangelii: starać się traktować innych odpowiedzialnie, czynić innym jakbym chciał aby inni mnie czynili… , takie tam – to jest Ewangelia ucząca bycia człowiekiem. A potem sobie myślisz, no tak, ale to nie jest trudne a chciałoby się jeszcze bardziej… .
Dlaczego inni nie wierzą a mogą żyć?
Bez wiary można żyć. Ale – tak mi się wydaje – że tak jak w przypadku znajomych moich rodziców – byli “letni, zimni, konformistyczni” wobec świata. Tak też jest z ludźmi.
Nie wszyscy zadają sobie pytania o swoje życie, o swoje istnienie – po co żyję. Nie każdy jest konsekwentny, ludzie są zazwyczaj leniwi – ja taki jestem.
Zycie dziś daje tak wiele możliwości spędzania czasu, że mozna się całkowicie odurzyć i zapomnieć o wszystkim.
Więc myślę, że nie wszyscy sobie stawiają pytania i szukają odpowiedzi. Bo Wiara wg mnie jest próbą odpowiedzi na postawione pytania.
Stąd tez uważam, że stawianie pytań jest najważniejszą rzeczą jaką powinien umieć i chcieć zadawać człowiek. U mnie pytania zawsze były punktem wyjścia do “wszystkiego…” .
Biblia mówi, że wiara jest łaską. Ale z drugiej strony sądzę, że wszyscy taką łaskę mają tylko jest to kwestią świadomości i szukania w sobie bardziej niż u innych.
Pierwszym etapem wiary i jej warunkiem koniecznym – glebą jest pragnienie i zrozumienie, że będąc prawym staję się człowiekiem. To jest Ewangelia w wymiarze praktycznym i ludzkim. Jeśli ktoś się na to zdobędzie to myślę, że to I etap Wiary -> niezbędne minimum.
Ale można na tym poprzestać a można iść dalej.. . :-))
Każdy odczuwa – wg mnie – to, że jako człowiek jest ciągle niedokończony.
Zdobywamy różne cele, osiągamy to co sobie planujemy. Ale tak naprawdę w głębi duszy czujemy, że to nie to… – że ciągle zdobywamy i czekamy na to, co nas zapełni. Niezależnie od wieku.
Św. Augustyn mówi, że “jest niespokojne serce człowieka dopóki nie spocznie w Bogu”. W sensie tego niedokończenia człowieka – to ładna metafora.
Gdyż w Bogu stajemy się bardziej ludźmi dla siebie i innych(żyjąc wg przykazania miłości) – a więc stajemy się ciągle… .
W jaki sposób się stajemy? Przez naśladowanie Jezusa… .
Czy to roztropne i mądre? Ponoć mówią, że cywilizacja Europejska nie istniałaby bez Chrześcijaństwa – a więc byłaby barbarzyńska.
No ale to kwestia pytań i poszukiwania odpowiedzi.
Może chaotycznie – ale tak jest u mnie. Pewnie inny wierzący odpowiedziałby inaczej. Ja właśnie w ten sposób.
p.s.
Mam nadzieję, że Pan z tych których choroba w furię nie wprowadza – znam takich, :-))))
Cierpliwości dochodzenia do zdrowia życzę.. .
P.Andrzeju
toś Pan teraz mnie ustrzelił – bo to pytanie niebagatelne.
Dlaczego Wierzę?
hmm… – będąc młodym szczawiem widziałem moich rodziców, którzy byli wierzący, bardzo prości ludzie – jak to na wsi.
Zawsze wzbudzał mój podziw to, że dla nich wierzyć oznaczało być prawym i uczciwym człowiekiem. To coś jakby bycie takim człowiekiem było przywilejem na który nie każdego stać. Bo widziałem tez ich znajomych – też wierzących – ale takich idących na kompromisy, z tą prawością mających niewiele wspólnego.
To taka lekcja z dzieciństwa wyniesiona z domu, którą sobie niezwykle cenię do dziś. A do rodziców mam ogromny szacunek i wdzięczność za tę lekcję.
W moim przypadku – jak Pan wyczuwa – było tak, że prawość i uczciwość w życiu szły w parze z Wiarą w Boga a nawet się przenikały na wskroś. Takiego który był prawy i za prawością się opowiadał, prawości uczył i będąc prawym skończył na krzyżu… . A więc prawość w naszej galaktyce to coś co może być nonkonformistyczne.
Więc Bóg w którego wierzą moi rodzice się spodobał. :-)))
Jednak to nie był jeszcze mój osobisty Bóg, lecz ciągle Bóg moich rodziców. Ten przydomek “mój Bóg” mogłem dopiero przypisać mu w szkole średniej podczas rekolekcji na wyjeździe… . Było to spotkanie z Bogiem który ma plan wobec mnie, który dał mi talenty, który się mną interesuje w najbłahszych nawet drobiazgach życiowych. Który nie jest mi obcy ale przeciwnie bliski: bo “wszystkie włosy ma policzone na mojej głowie..” albo “jestem u Niego ważniejszy niż wiele wróbli” – bo żaden bez jego zgody nie spada na ziemię.... .
Spotkałem ludzi którzy mi ten obraz Boga z płaskiego uczynili trójwymiarowym. I tak się zaczęła przygoda z “moim Bogiem”. Czytanie sobie BIblii, częstsza spowiedź niż zwykle, regularna Eucharystia, itp. Nawet mało brakło i byłbym Księdzem.., :-)))
Ale pozostałem zwykłym człowiekiem.
Dlaczego wierzę? Dobre pytanie.
Po prostu jestem i On jest. On jest więc ja jestem. Jakaś taka relacja trochę tajemnicza a trochę intuicyjna. Lecz prawdziwa.
Pana pytanie to trochę takie pytanie dlaczego kochasz…. .
Wiara sobie myślę, że ma dużo z bezinteresowności. Wcale nie czuję abym musiał wierzyć, po prostu wierzę i żyję w relacji wobec Niego.
Zresztą tak czytając BIblię można odnieść wrażenie, że Bóg nie domaga się nie wiadomo czego. Domaga się bycia człowiekiem dla innych. A jak ktoś chce być jeszcze bardziej niech “MNIE NAŚLADUJE..”. I nie o to chodzi aby byc księdzem… , ale aby żyć właśnie wobec Boga Ojca w relacji synowskiej. Z niej się bierze wszystko inne… w życiu Wierzącego.
I właśnie najpierw lubienie być człowiekiem wg Ewangelii: starać się traktować innych odpowiedzialnie, czynić innym jakbym chciał aby inni mnie czynili… , takie tam – to jest Ewangelia ucząca bycia człowiekiem. A potem sobie myślisz, no tak, ale to nie jest trudne a chciałoby się jeszcze bardziej… .
Dlaczego inni nie wierzą a mogą żyć?
Bez wiary można żyć. Ale – tak mi się wydaje – że tak jak w przypadku znajomych moich rodziców – byli “letni, zimni, konformistyczni” wobec świata. Tak też jest z ludźmi.
Nie wszyscy zadają sobie pytania o swoje życie, o swoje istnienie – po co żyję. Nie każdy jest konsekwentny, ludzie są zazwyczaj leniwi – ja taki jestem.
Zycie dziś daje tak wiele możliwości spędzania czasu, że mozna się całkowicie odurzyć i zapomnieć o wszystkim.
Więc myślę, że nie wszyscy sobie stawiają pytania i szukają odpowiedzi. Bo Wiara wg mnie jest próbą odpowiedzi na postawione pytania.
Stąd tez uważam, że stawianie pytań jest najważniejszą rzeczą jaką powinien umieć i chcieć zadawać człowiek. U mnie pytania zawsze były punktem wyjścia do “wszystkiego…” .
Biblia mówi, że wiara jest łaską. Ale z drugiej strony sądzę, że wszyscy taką łaskę mają tylko jest to kwestią świadomości i szukania w sobie bardziej niż u innych.
Pierwszym etapem wiary i jej warunkiem koniecznym – glebą jest pragnienie i zrozumienie, że będąc prawym staję się człowiekiem. To jest Ewangelia w wymiarze praktycznym i ludzkim. Jeśli ktoś się na to zdobędzie to myślę, że to I etap Wiary -> niezbędne minimum.
Ale można na tym poprzestać a można iść dalej.. . :-))
Każdy odczuwa – wg mnie – to, że jako człowiek jest ciągle niedokończony.
Zdobywamy różne cele, osiągamy to co sobie planujemy. Ale tak naprawdę w głębi duszy czujemy, że to nie to… – że ciągle zdobywamy i czekamy na to, co nas zapełni. Niezależnie od wieku.
Św. Augustyn mówi, że “jest niespokojne serce człowieka dopóki nie spocznie w Bogu”. W sensie tego niedokończenia człowieka – to ładna metafora.
Gdyż w Bogu stajemy się bardziej ludźmi dla siebie i innych(żyjąc wg przykazania miłości) – a więc stajemy się ciągle… .
W jaki sposób się stajemy? Przez naśladowanie Jezusa… .
Czy to roztropne i mądre? Ponoć mówią, że cywilizacja Europejska nie istniałaby bez Chrześcijaństwa – a więc byłaby barbarzyńska.
No ale to kwestia pytań i poszukiwania odpowiedzi.
Może chaotycznie – ale tak jest u mnie. Pewnie inny wierzący odpowiedziałby inaczej. Ja właśnie w ten sposób.
p.s.
Mam nadzieję, że Pan z tych których choroba w furię nie wprowadza – znam takich, :-))))
Cierpliwości dochodzenia do zdrowia życzę.. .
************************
poldek34 -- 10.04.2008 - 12:22“Kto pyta nie błądzi…”