Pani Defendo wypowiada jakieś sądy, Pan Pecet, próbuję też i ja, niezbyt udolnie, za co przepraszam swych Gości, Pan natomiast walczy. Pan nie dopuszcza nawet myśli do siebie, że ktoś inny może mieć kawałek racji po swojej stronie. Pan nie tylko walczy, Pan chce zwyciężyć i to jest przykre i w zasadzie nie umożliwia dyskusji na pewnym poziomie. Pan do subiektywnych opinii ma prawo, Witwickiemu to prawo Pan zabiera.
Panie Andrzeju, może to błąd z mojej strony, ze zawsze w odpowiedzi komuś skupiam się na różnicy zdań i właśnie się do tych wypowiedzi odnoszę z którymi się nie zgadzam. Oki. Spróbuję – aby nie tworzyć mylnych wrażeń – w odpowiedzi napisać także z czym się zgadzam dla dobra dyskusji. Dziękuję za tę uwagę.
..... w rzetelnej dyskusji, tak mi się wydaje, rzucenie ich na szalę[wiary] to zdecydowanie za mało.
Nie wiem do czego konkretnie Pan to powyższe zdanie odnosi. Czy do charakteru Jezusa – jaki wyszedł z badań czy wogóle do Wiary jako takiej.
Myśl przewodnia moje teksciku była prosta, w komentarzu ją już raz przywoływałem. Pan tworzy byty dodatkowe dyskusyjne, odnogi, aż się prosi wyciągnąć za pieca brzytwę Ockhama i po naostrzeniu zaczać ją używać...
To co napisałem o Witwickim właściwie wyczerpuej mój komentarz w tej sprawie. Co do Wiary – również. Postaram się nie ustosunkowywać do wpisów pod kreską lecz jedynie do wpisu na Blogu – do którego co najmniej kilka razy się ustosunkowałem.
I nie jest prawdą Pańskie motto, iż nie błądzi ten kto pyta. Nie błądzi ten, który posiada należytą orientację w terenie. Posiada busolę intelektualną, która pozwala mu na unikanie mielizn i pułapek intelektualnych. A cała reszta, to psychologia. Uruchamianie racjonalizacji i wielu innych mechanizmów obronnych. Po co? Po to chyba żeby ochronić obraz samego siebie i obraz świata przez siebie zbudowany. W wielu przypadkach neurotyczny. Obraz dobrego, ale i karzącego Ojca. Mnie ten model nie odpowiada, Panu tak, ja go szanuję... I tyle.
Mam wrażenie, ze Pan psychologizuje. Gdy poruszamy się po terenie Biblii i Wiary w jej kontekście nie uważam, że mój obraz świata i świat Biblii jest potrzebny do obrony.
Po prostu mogę powiedzieć w wielu kwestiach co jest w Biblii a czego tam nie ma. Poza tym, co mówi Biblia o wierze lub nie.
Dlaczego Pan sądzi, że ja chcę bronić obrazu samego siebie skoro rozmawiamy o Biblii i wierze – w jej kontekście?
Poza tym Obraz “dobrego i karzącego Ojca” to raczej nieteologiczny(mówiąc fachowo) ale z jednej z pieśni kościelnych serdeczna matko.
Jeśli Pan i pozostali rozmówcy chcą rozmawiać o Bogu Chrzesicjan – przedstawionym na karach Biblii nie mogą się dystansować do Biblii będącej źródłem tego poznania.
A obraz Ojca biblijny to obraz z przypowieści o synu marnotrwanym – czy to karzący Ojciec? Nie to ciuerpiący Ojciec który stracił syna(któremu bąbelki zaszumiały w głowie). To obraz Ojca oczekującego z daleka błądzącego syna.
Czy po powrocie Ojciec karze powracającego syna? Nie, robi ucztę by świętować, bawić się i radować bo syn wrócił.
Karą dla Syna jest samo odejście i doświadczenie pustki, głupoty i braku rozsądku którym było opuszczenie Ojca – ten obraz mówi o tym, że człowiek może być głupi i odejść od Ojca. Objawienie Biblii mówi o piekle. Tak. Odejście od Ojca na zawsze bez możliwości powrotu jest doświadczeniem piekła.
Lecz Ojciec zawsze czeka… – nie aby ukarać ale aby okazać miłosierdzie i cieszyć się z powrotu. Syn jednak decyduje co uczyni ze swoim życiem i w jakim kierunku pójdzie. Ojciec zaś może tylko czekać. Nie rozumiem zatem Pana zdania “Obraz dobrego ale i każącego Ojca”.
P.Andrzeju
Pani Defendo wypowiada jakieś sądy, Pan Pecet, próbuję też i ja, niezbyt udolnie, za co przepraszam swych Gości, Pan natomiast walczy. Pan nie dopuszcza nawet myśli do siebie, że ktoś inny może mieć kawałek racji po swojej stronie. Pan nie tylko walczy, Pan chce zwyciężyć i to jest przykre i w zasadzie nie umożliwia dyskusji na pewnym poziomie. Pan do subiektywnych opinii ma prawo, Witwickiemu to prawo Pan zabiera.
Panie Andrzeju, może to błąd z mojej strony, ze zawsze w odpowiedzi komuś skupiam się na różnicy zdań i właśnie się do tych wypowiedzi odnoszę z którymi się nie zgadzam. Oki. Spróbuję – aby nie tworzyć mylnych wrażeń – w odpowiedzi napisać także z czym się zgadzam dla dobra dyskusji. Dziękuję za tę uwagę.
..... w rzetelnej dyskusji, tak mi się wydaje, rzucenie ich na szalę[wiary] to zdecydowanie za mało.
Nie wiem do czego konkretnie Pan to powyższe zdanie odnosi. Czy do charakteru Jezusa – jaki wyszedł z badań czy wogóle do Wiary jako takiej.
Myśl przewodnia moje teksciku była prosta, w komentarzu ją już raz przywoływałem. Pan tworzy byty dodatkowe dyskusyjne, odnogi, aż się prosi wyciągnąć za pieca brzytwę Ockhama i po naostrzeniu zaczać ją używać...
To co napisałem o Witwickim właściwie wyczerpuej mój komentarz w tej sprawie. Co do Wiary – również. Postaram się nie ustosunkowywać do wpisów pod kreską lecz jedynie do wpisu na Blogu – do którego co najmniej kilka razy się ustosunkowałem.
I nie jest prawdą Pańskie motto, iż nie błądzi ten kto pyta. Nie błądzi ten, który posiada należytą orientację w terenie. Posiada busolę intelektualną, która pozwala mu na unikanie mielizn i pułapek intelektualnych. A cała reszta, to psychologia. Uruchamianie racjonalizacji i wielu innych mechanizmów obronnych. Po co? Po to chyba żeby ochronić obraz samego siebie i obraz świata przez siebie zbudowany. W wielu przypadkach neurotyczny. Obraz dobrego, ale i karzącego Ojca. Mnie ten model nie odpowiada, Panu tak, ja go szanuję... I tyle.
Mam wrażenie, ze Pan psychologizuje. Gdy poruszamy się po terenie Biblii i Wiary w jej kontekście nie uważam, że mój obraz świata i świat Biblii jest potrzebny do obrony.
Po prostu mogę powiedzieć w wielu kwestiach co jest w Biblii a czego tam nie ma. Poza tym, co mówi Biblia o wierze lub nie.
Dlaczego Pan sądzi, że ja chcę bronić obrazu samego siebie skoro rozmawiamy o Biblii i wierze – w jej kontekście?
Poza tym Obraz “dobrego i karzącego Ojca” to raczej nieteologiczny(mówiąc fachowo) ale z jednej z pieśni kościelnych serdeczna matko.
Jeśli Pan i pozostali rozmówcy chcą rozmawiać o Bogu Chrzesicjan – przedstawionym na karach Biblii nie mogą się dystansować do Biblii będącej źródłem tego poznania.
A obraz Ojca biblijny to obraz z przypowieści o synu marnotrwanym – czy to karzący Ojciec? Nie to ciuerpiący Ojciec który stracił syna(któremu bąbelki zaszumiały w głowie). To obraz Ojca oczekującego z daleka błądzącego syna.
Czy po powrocie Ojciec karze powracającego syna? Nie, robi ucztę by świętować, bawić się i radować bo syn wrócił.
Karą dla Syna jest samo odejście i doświadczenie pustki, głupoty i braku rozsądku którym było opuszczenie Ojca – ten obraz mówi o tym, że człowiek może być głupi i odejść od Ojca. Objawienie Biblii mówi o piekle. Tak. Odejście od Ojca na zawsze bez możliwości powrotu jest doświadczeniem piekła.
Lecz Ojciec zawsze czeka… – nie aby ukarać ale aby okazać miłosierdzie i cieszyć się z powrotu. Syn jednak decyduje co uczyni ze swoim życiem i w jakim kierunku pójdzie. Ojciec zaś może tylko czekać. Nie rozumiem zatem Pana zdania “Obraz dobrego ale i każącego Ojca”.
Pozdrawiam i zmykam.
************************
poldek34 -- 11.04.2008 - 10:19“Kto pyta nie błądzi…”