Często czuję pewien dyskomfort – powodowany właśnie przez tych “tolerancyjnych” wierzących. W określeniu “tolerancja” jest odcień politowania – oni muszą się godzić na mój ateizm, ale mi współczują, jako jednostce czegoś tam pozbawionej. Podobnie niektórzy “tolerują” ułomnych członków społeczeństwa. Wolę termin “akceptacja”. Do ateizmu dojrzewałam wiele lat – zaczęło się od buntu przeciw zastanym normom(czyli zwyczajnie). Potem przyszedł czas na rozważania i refleksje. Trudny czas budowania własnego sytemu etycznego. Przyglądam się i rozważam. Dociekam źródeł apostazji wybitnych teologów. Nie zgadzam się z tezą o istnieniu czegokolwiek poza niebem – po śmierci. Bóg jest dawcą jedynie dobra i jedynym dawcą. Logicznie rzecz biorąc – Bóg nie istnieje, albo jest dawcą również zła – bo ono przecież jest. Skoro jest jedynym stwórcą – któż stworzył zło? Jakiś demiurg za jego plecami?Mogę też założyć, że zło nie istnieje – unikam pułapki logicznej, ale pakuję się w następną – aksjologiczną.
Nie może istnieć piekło – tu już żaden argument nie wytrzymuje krytyki. Bóg jest nieskończenie dobry – jest samym dobrem. A po śmierci jego wierni dostępują nieba. Gdyby istniało piekło – doświadczaliby wiecznego cierpienia w niebie, wiedząc, że ich najbliżsi i kochani nie znaleźli się w raju, a w otchłaniach. Niebo stałoby się więc karą, nie nagrodą. ;)
re: Wiara oświeconych, czyli supozycje zamiast przekonań
Często czuję pewien dyskomfort – powodowany właśnie przez tych “tolerancyjnych” wierzących. W określeniu “tolerancja” jest odcień politowania – oni muszą się godzić na mój ateizm, ale mi współczują, jako jednostce czegoś tam pozbawionej. Podobnie niektórzy “tolerują” ułomnych członków społeczeństwa. Wolę termin “akceptacja”. Do ateizmu dojrzewałam wiele lat – zaczęło się od buntu przeciw zastanym normom(czyli zwyczajnie). Potem przyszedł czas na rozważania i refleksje. Trudny czas budowania własnego sytemu etycznego. Przyglądam się i rozważam. Dociekam źródeł apostazji wybitnych teologów. Nie zgadzam się z tezą o istnieniu czegokolwiek poza niebem – po śmierci. Bóg jest dawcą jedynie dobra i jedynym dawcą. Logicznie rzecz biorąc – Bóg nie istnieje, albo jest dawcą również zła – bo ono przecież jest. Skoro jest jedynym stwórcą – któż stworzył zło? Jakiś demiurg za jego plecami?Mogę też założyć, że zło nie istnieje – unikam pułapki logicznej, ale pakuję się w następną – aksjologiczną.
Nie może istnieć piekło – tu już żaden argument nie wytrzymuje krytyki. Bóg jest nieskończenie dobry – jest samym dobrem. A po śmierci jego wierni dostępują nieba. Gdyby istniało piekło – doświadczaliby wiecznego cierpienia w niebie, wiedząc, że ich najbliżsi i kochani nie znaleźli się w raju, a w otchłaniach. Niebo stałoby się więc karą, nie nagrodą. ;)
http://defendo.wordpress.com/
defendo -- 10.04.2008 - 18:24